Blog >> Niepełnosprawność dziecka a edukacja domowa. Spis treści [ schowaj] 1 Dziecko z orzeczeniem w edukacji domowej – to temat pojawiający się bardzo często w rozmowach z rodzicami, którzy pełni obaw i niepewności dzwonią do Centrum Nauczania Domowego. Najczęściej padają pytania: czy uczeń z orzeczeniem może podjąć naukę
Czy zdarzyło Ci się kiedyś, że Twoje dziecko spadło z przewijaka albo z kanapy. Może uderzyło się o kant stołu albo szafki. A może oparzyło się kiedyś czy złamało sobie kończynę pod Twoją opieką? Zachłysnęło się, przewróciło w wannie, zakrztusiło? Połknęło coś, czego nie powinno, włożyło sobie przedmiot w jakiś otwór ciała. Każda z tych sytuacji mogła zakończyć się tragicznie i była potencjalnie niebezpieczna. Wiesz o tym prawda? Mam nadzieję, że skończyło się na strachu. Czy biczujesz się z tego powodu? Mnie zdarzyły się wszystkie te wypadki. Jedno z moich dzieci napiło się płynu na mszyce, gdy stałam dwa kroki obok niego – pisałam o tym TUTAJ. Jedno przyłożyło rękę do szyby kominkowej stojąc trzy metry ode mnie. Jedno prawie utopiło się w wannie, o czym pisałam TUTAJ. Czy mogłam lepiej dopilnować dzieci? Być może! Oczywiście, że to ja jako matka odpowiadam za jego bezpieczeństwo, życie i zdrowie, ale nie zawsze jestem w stanie upilnować go 24 godziny na dobę, choćbym latała nad nim jak helikopter! Wypadki, które zdarzają się w domu lub jego okolicy stanowią większość urazów dzieci. Wypadek jest zdarzeniem nagłym, nieprzewidzianym. Choć niektórzy rodzice uważają, że wszystko można przewidzieć. Do pewnego momentu oczywiście. Do momentu, w którym ich dziecku przytrafi się coś pod ich opieką i wtedy będzie im cholernie wstyd za te wszystkie wyroki, oskarżenia, umoralniające gadki i uśmieszki pełne politowania. Będzie im wstyd za teksty w stylu: „w ogóle mi nie szkoda rodziców tego dziecka, które umarło, bo mamusia przeglądała w tym czasie telefon”, „najmniej współczuję rodzicom, którzy byli zajęci czymś innym”. Życzę Ci, droga mamusiu, która nigdy nie przegląda telefonu przy dziecku, która jest przy nim całą dobę i usuwa spod nóg wszystkie kamyki, która jest dumna z siebie, że uniknęła wszelkich wypadków (bo miała dużo szczęścia albo ma dziecko, które nie odrosło jeszcze od podłogi), aby nikt nigdy nie ocenił Cię w taki podły sposób, jak Ty oceniasz innych. Trzęsie mnie, kiedy czytam, że wytacza się sprawy karne rodzicom, których dzieci doznały uszczerbku na zdrowiu bądź straciły życie w wyniku nieszczęśliwego wypadku, a ci, którzy z pełną świadomością krzywdzą lub katują swoje dzieci chodzą na wolności albo dostają śmiesznie niskie wyroki. Gotuje się we mnie, kiedy matka zamiast współczucia i empatii oferuje drugiej matce krytykę, ocenę, wyrok i stek obelg. Najczęściej tylko na podstawie zasłyszanej plotki lub przeczytanej w mediach wzmianki. Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień. Nie jesteśmy idealni. Ani jako ludzie, ani jako rodzice. Popełniamy błędy, wszyscy jak jeden mąż. Życzę Nam wszystkim, aby te błędy nigdy nie sprawiały, że Naszym dzieciom dzieje się krzywda. Uczmy się, wyciągajmy wnioski, starajmy się, ale bierzmy pod uwagę, że to nie zawsze wystarczy, by uchronić dzieci przed wszystkim, choć bardzo byśmy tego pragnęli jako rodzice. Bądźmy przewidujący, uważni i ostrożni, ale unikajmy oceniania innych rodziców, a szczególnie potępiania ich, linczowania, potęgowania ich cierpienia i poczucia winy, kiedy tracą dziecko w wyniku wypadku. Czy Wy jako rodzice wyobrażacie sobie sroższą karę niż śmierć ukochanego dziecka? Jego kalectwo, ból, cierpienie? Każdej z nas prędzej czy później zdarza się zaniedbanie czy niedopilnowanie. I mówię o własnych głośno nie po to, żeby się pochwalić brakiem odpowiedzialności, tylko żeby przestrzec innych rodziców przed popełnieniem tych samych błędów. Zdecydowanie najlepiej będzie, jak każdy z nas będzie przede wszystkim rozliczał własne postępowanie, a nie cudze i pracował nad tym, aby samemu popełniać jak najmniej uchybień. A założę się, że każdy ma w tym temacie coś do poprawy. *wpis napisałam pod wpływem komentarzy, dotyczących śmierci hiszpańskiego chłopca o imieniu Julen, który wpadł do 100m dziury po odwiercie nieopodal swojego domu. Anna Jaworska – MumMe Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem). Polub moją stronę na Facebooku Zajrzyj na mój Instagram
Tak. Ubezpieczenia dzieci w szkole to zabezpieczenie nie tylko na terenie placówki edukacyjnej, ale także w trakcie wakacji, w czasie wolnym czy na boisku pod blokiem. Czy ubezpieczenie szkolne działa na treningach sportowych i turniejach? To zależy. Dobre ubezpieczenie szkolne powinno zostać także rozszerzone o wyczynowe uprawianie sportu.
Ogłaszamy Piątkę Dziennikarze portalu będą codziennie opisywać inne zagadnienia – ważne dla Polaków, ale jednocześnie takie, o których politycy niekoniecznie chcą mówić przed październikowymi wyborami do Sejmu i Senatu. W poniedziałek służba zdrowia, we wtorek edukacja, w środę pieniądze, w czwartek Kościół i w piątek oczywiście ekologia – to tematy, którymi na co dzień żyją Polacy. Pokażemy ludzką stronę każdego tematu, damy głos ekspertom, przedstawimy liczbowy aspekt rozwiązywania problemów, a także sprawdzimy, co najważniejsze ugrupowania mają do zaproponowania wyborcom. Ze swojego dzieciństwa pamiętam to, że miałam czas. W szkole lekcje trwały 5-6 godzin, potem szłam albo na świetlicę, albo do domu. Szkołę miałam po drugiej stronie ulicy. Często wracałam ze starszym bratem do domu ok. godziny 12-13, czekałam na rodziców i patrzyłam spokojnie przez III klasy chodziłam do szkoły muzycznej i przez sześć lat godziłam dwie szkoły. Jako jedyna z klasy miałam dodatkowe zajęcia. Ale nie pamiętam, abym była zmęczona. Zawsze miałam czas na zabawę i na to, aby zimą prawie codziennie iść na łyżwy czy na szkolne boisko. Może w ósmej klasie, przed egzaminami do szkoły średniej, zaczęłam się trochę więcej uczyć i czasu wolnego było jakby obowiązki nawet w weekendyDzisiaj obserwuję swoje dzieci i dzieci znajomych. Już od pierwszej klasy mają więcej lekcji niż my ok. 20-30 lat temu. I więcej przedmiotów. Dwunastolatki spędzają w szkole ponad 40 godzin lekcyjnych w tygodniu. A po szkole mają jeszcze sporo innych obowiązków: prace domowe, korepetycje, zajęcia dodatkowe, kursy językowe. Często mają zajęte też weekendy. Wówczas chodzą na treningi, taniec, teatr z szkole w Olsztynie Fot. Tomasz Waszczuk / Agencja Wszyscy, którzy mają dzisiaj dzieci w szkołach, widzą ile wysiłku i sił pochłania szkoła i ogólnie pojęta edukacja. Coraz więcej od nich wymagamy. Angielski od czwartego roku życia, pianino od piątego, informatyka od szóstego i dobre stopnie w szkole z kartkówek, sprawdzianów, testów, dyktand itd. Muszą być skoncentrowane przez kilka godzin dziennie. A pomiędzy wytężoną pracą mają zaledwie kilkuminutowe przerwy. Te w szkołach, w hałasie, tłoku. Wieczorem w domu, zamiast odpoczywać, przygotowują się do sprawdzianów na kolejny na nasze forum i znajduję wątek "Szkoła dzisiaj vs lata 80-90" czytam o tym, jak wielu rodziców podejrzewa, że ich dzieci mają zbyt dużo na głowie. Jedna z mam napisała:Nie byliśmy tak przeciążeni, jak dzisiejsi uczniowie, nie byliśmy tak pod pręgierzem, bo testy, badania. Dzisiaj dzieciaki ryją nosami ze zmęczenia, szkoła nie sprzyja rozwojowi, a zabija inteligencję ucznia, bo uczy pod więcej niż dorośliKiedy przygotowywałam tekst "Niektóre czterolatki 'pracują' tygodniowo tyle, co dorośli. Pytamy lekarza, jak ułożyć sensowny plan dla dziecka” rozmawiałam z rodzicami dzieci w różnym wieku, policzyłam, ile godzin tygodniowo pracują dzieci, tj. ile czasu spędzają w szkole na nauce, na zajęciach dodatkowych, odrabiając prace domowe. Jedna z bohaterek tekstu - jedenastolatka - podczas tygodnia jest w szkole przez 40 godzin. Ma także dużo zajęć dodatkowych. W sumie jej obowiązki pochłaniają 48 godzin tygodniowo. Jeśli doliczymy do tego średnio pięć godzin spędzonych na odrabianiu wieczorem prac domowych, okazuje się, że dziewczynka pracuje przez 53 godziny w tygodniu. To ponad dziesięć godzin codziennej pracy!Żeby się wypalić, nie trzeba być dorosłymDoświadczony psychiatra, profesor Michael Schulte-Markwort z Berlina w książce "Wypalone dzieci. O presji osiągnięć i pogoni za sukcesem” zaprzecza przekonaniu, że żeby się wypalić, trzeba być dorosłym, przepracować kilka lat i się przemęczyć. "Tak do tej pory wszyscy myśleliśmy i trwaliśmy w przekonaniu, że dzieci i młodzieży to nie dotyczy, ponieważ dzieciństwo jako takie chroni przed wypaleniem" - czytamy w książce. Psychiatra przekonuje w niej, że wypalenie u dzieci nie jest jedną z efekciarskich prób wmówienia nam, że nasze dzieci chorują ani nie jest przesadą, mającą na celu zwiększenie psychiatrom liczby pacjentów. To problem, z którym coraz częściej zmagają się dzieci i młodzież, a także ich rodziny."Najmłodsi pacjenci chodzą do podstawówki"Uczucie wyczerpania przeważnie idzie w parze ze zmęczeniem i brakiem koncentracji, niezdolnością do dłuższych wyczynów pamięciowych i ogólnym poczuciem wypompowania. Coraz więcej dzieci i młodzieży ujawnia rozwinięte objawy wyczerpania i przede wszystkim depresji z wyczerpania. Wypalenie, o którym do tej pory myśleliśmy, że jest zaburzeniem zarezerwowanym dla dorosłych i powstaje wyłącznie w związku z (dorosłym) środowiskiem pracy, weszło do pokoju dziecięcego."Podkreślmy to: do pokoju dziecięcego, ponieważ pokój nastolatka już nie wystarcza, by pomieścić ten zespół objawów. Choroba ujawnia się w coraz młodszym wieku. Najmłodsi pacjenci chodzą do podstawówki" - czytamy w książce psychiatry, który opisuje historie kilkunastu swoich nastoletnich nich jest 9-letnia Charlotte, u której jeszcze nie zdiagnozował depresji z wyczerpania. Co nie oznacza, że dziewczynka nie jest zagrożona. Lekarz napisał o niej tak: "U dzieci takich jak Charlotte (jeszcze) nie mówi się o depresji z wyczerpania. Ale można sobie łatwo wyobrazić, jak taki stan psychiczny - charakteryzujący się lękliwością, perfekcjonizmem i gotowością do podejmowania wysiłku - w okresie dojrzewania, przy rosnących wymaganiach w szkole przekształca się w przewlekłą depresję z wyczerpania". Uczucie wyczerpania przeważnie idzie w parze ze zmęczeniem i brakiem koncentracji, niezdolnością do dłuższych wyczynów pamięciowych i ogólnym poczuciem wypompowania fot: 1000 uczniów w szkole, 200 prawdopodobnie potrzebuje pomocy psychologaPolscy psychiatrzy i psychologowie podają do wiedzy ogólnej statystyki z naszego podwórka. Niektóre liczby strony kampanii społecznej dowiadujemy się, że na depresję mogą cierpieć już bardzo małe dzieci. Jednak jest to bardzo wąski problem - to zaledwie jeden procent dzieci w wieku przedszkolnym oraz dwa procenty dzieci w wieku od 6 do 12 starszej grupie wiekowej ta liczba jednak gwałtownie wzrasta - szacuje się, że problem może dotyczyć aż ponad 20 proc. nastolatków. Wyobrażając sobie, że np. w szkole uczy się uczniów, to - według statystyk - 200 z nich wymaga konsultacji u psychologa lub psychiatry. Stąd na naszym rynku wydawniczym wysyp literatury na temat depresji wśród dzieci i nastolatków. O tym, jak zaakceptować chorobę dziecka, przeczytamy np. w poradniku "Nastolatek a depresja. Praktyczny poradnik dla rodziców i młodzieży". Pisaliśmy o tej książce w tekście: Nastolatek a depresja. Posyłać do szkoły czy załatwić zwolnienie? Psycholog: Sytuacja jest skomplikowana A zatem wszystko przez szkołę?Szkoła - obok domu rodzinnego - jest centralnym punktem życia dzieci. W rozdziale "Szkoła - powód do niezadowolenia" Schulte-Markwort pisze, że nie powinniśmy automatycznie szukać źródeł kłopotów w nauce w samym uczniu. Autor sugeruje, że warto dokładniej przyjrzeć się szkole, ponieważ także w niej znajdujemy "kawałki układanki, dokładające się do powstawania wypalenia". "Czyż nie jest znamienne, że w żadnym zawodzie tylu pracowników nie odchodzi na wcześniejszą emeryturę, ilu wśród nauczycieli - bo siły nie wystarczają do osiągnięcia wieku emerytalnego, bo nie dają rady? Czy struktury doprowadzające nauczycieli do wypalenia nie są tymi samymi, z których powodu cierpią nasze dzieci?" - zastanawia się często dialog nauczycieli z uczniami nie przebiega tak, jak powinien. Zbyt rzadko daje się dzieciom odczuć, że w rozmowach przyjmowana jest ich perspektywa i że zostają wysłuchane. Często relacja nauczyciel–uczeń naznaczona jest brakiem szacunku. Źródeł kłopotów w nauce automatycznie szuka się w uczniu, a nie w metodach nauczania, natomiast wciąż zaskakuje to, jak bardzo oceny zależą od nauczyciela. A zaczyna się od zmęczenia"Poczucie przeciążenia, napięcie i wyczerpanie. Podstawowe uczucie w codzienności naszych dzieci zabarwione jest koniecznością życia z tym, że nigdy tak naprawdę nie dadzą rady sprostać wszystkim wymaganiom. A to jeden z warunków wstępnych wypalenia" - tłumaczy w wieku dziecięcym i młodzieńczym stało się faktem. Samo zjawisko wypalenia nie jest nowością, wręcz przeciwnie - zdaje się nieodłącznym elementem ludzkiej egzystencji. Natomiast dla dzieci i młodzieży jest to diagnoza nowa. Na to zaburzenie cierpi od około trzech do pięciu procent wszystkich dzieci, głównie dziewczynki (dane pochodzą z książki "Wypalone dzieci"). Wiele wskazuje jednak na to, że granica wieku będzie się obniżać."Wypalenie staje się sprawą dla dziecięcego psychiatry najpóźniej wtedy, kiedy na jego podstawie wykształca się jawna depresja z wyczerpania. Ważne jest, zwłaszcza w przypadku objawów początkowych, które jeszcze nie zdążyły się w pełni rozwinąć, by jak najszybciej je dostrzec i przeprowadzić diagnostykę, a w razie konieczności wdrożyć odpowiednią terapię" - czytamy w zawalczyćCzy jako rodzice możemy zapobiec tej chorobie? Na pewno można próbować. Schulte-Markwort na ostatnich stronach swojej książki daje kilka wskazówek. Wśród nich są konkretne porady: "Zadbaj o relaks, o 'dobry stres', o radość z nauki. Walcz o swoje dzieci w szkole. Szukaj konstruktywnego dialogu z nauczycielami. Żądaj tego, co jest dla ciebie ważne. I nie wstydź się rozpoznać u dziecka oznak wypalenia. Zaufaj swojej wiedzy eksperckiej o własnym dziecku. Poszukaj we właściwym czasie profesjonalnej pomocy, czy to psychiatry, czy psychoterapeuty zajmującego się dziećmi i młodzieżą. I jeśli trzeba, podawaj swoje dziecko w odkrywaniu, jakie wymagania są rzeczywiście pomocne, co powinno znaleźć się w kalendarzu, a z czego należy zrezygnować. Twórz wyspy wspólnych zainteresowań. Okazuj troskę - bez zapominania o sobie i pozostałych członkach rodziny".***"Wypalone dzieci. O presji osiągnięć i pogoni za sukcesem": książka została opublikowana nakładem Wydawnictwa Dobra Literatura, oparta jest na analizie konkretnych przypadków – pacjentów autora książka, jest nie tylko cennym źródłem wiedzy, ale może również przyspieszyć stawianie prawidłowej diagnozy oraz usprawnić proces niesienia pomocy dzieciom. Przeczytaj pozostałe teksty z Piątki >>To może cię również zainteresować: 1 dziecko na 10 ma myśli samobójcze. Ale większość nieletnich samobójców nie chce umrzeć - szuka pomocy i jej nie znajdujeProblemy psychiczne polskich uczniów - nawet co piąty nastolatek może mieć depresję. Winna jest szkoła?
Ubezpieczenie następstw nieszczęśliwych wypadków. już od 41 zł za rok. Ubezpieczenie dziecka przez cały rok - w szkole, podczas zajęć pozaszkolnych oraz w czasie wolnym.
Pracodawca może stosować wobec pracownika tylko kary porządkowe wymienione w kodeksie pracy. Za nieprzestrzeganie przez pracownika ustalonej organizacji i porządku w procesie pracy, przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy, przepisów przeciwpożarowych, a także przyjętego sposobu potwierdzania przybycia i obecności w pracy oraz usprawiedliwiania nieobecności w pracy, pracodawca może stosować:1) karę upomnienia;2) karę nieprzestrzeganie przez pracownika przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy lub przepisów przeciwpożarowych, opuszczenie pracy bez usprawiedliwienia, stawienie się do pracy w stanie nietrzeźwości lub spożywanie alkoholu w czasie pracy - pracodawca może również stosować karę pieniężną. Kara pieniężna za jedno przekroczenie, jak i za każdy dzień nieusprawiedliwionej nieobecności, nie może być wyższa od jednodniowego wynagrodzenia pracownika, a łącznie kary pieniężne nie mogą przewyższać dziesiątej części wynagrodzenia przypadającego pracownikowi do prawna: Ustawa z dnia 26 czerwca 1974 r. Kodeks pracy (ze zm), w szczególności art. 108.
opcja dodatkowa. Składa. 69 zł. 129 zł. 189 zł. Ubezpieczenie NNW szkolne to ochrona dziecka przez cały rok. Porównaj oferty PZU, Warta, Compensa, Signal Iduna, UNIQA. Sprawdź i kup online.
Co roku w polskich szkołach dochodzi do około 100 tys. wypadków, w których poszkodowani są uczniowie. Oczywiście idealnie byłoby, gdyby nigdy nic się nie zdarzyło, ale wszystkiego nie można przewidzieć. Dlatego lepiej dmuchać na zimne i wcześniej zadbać o to, by ograniczyć negatywne skutki nieszczęśliwego wypadku w szkole. Za następstwo nieszczęśliwego wypadku uważa się nagłe uszkodzenie ciała lub zakłócenie funkcjonowania organizmu wywołane przyczyną zewnętrzną powodujące trwały uszczerbek na zdrowiu lub śmierć. W przypadku ubezpieczenia uczniów chodzi o wypadek, do którego doszło w czasie pozostawania ucznia pod opieką szkoły - i to zarówno na terenie szkoły, jak i np. podczas wycieczki czy wyjazdu na zieloną szkołę. Najczęściej uczniowie są ubezpieczeni w ramach tzw. ubezpieczenia grupowego NNW, czyli następstw nieszczęśliwych wypadków. Nie wszyscy jednak wiedzą, że takie ubezpieczenie nie jest obowiązkowe i zależy od woli rodziców. Jeśli rodzice na nie się zgadzają, wówczas szkoła zawiera umowę z wybraną firmą ubezpieczeniową. Niska składka - niskie odszkodowanie Warunki i zakres ubezpieczenia, które wykupuje szkoła, zależą od ustaleń pomiędzy nią i ubezpieczycielem. Natomiast wysokość odszkodowania jest uzależniona od stopnia trwałego uszczerbku na zdrowiu oraz sumy ubezpieczenia. Niestety, przeważnie składka ubezpieczeniowa jest niewysoka, żeby jak najwięcej rodziców mogło ją opłacić, a to przekłada się na niską sumę ubezpieczenia oraz wysokość odszkodowania, gdy dojdzie do wypadku w szkole. Dzieci, których rodzice są w trudnej sytuacji materialnej, czasami nie muszą opłacać składki, bo przy ubezpieczeniu grupowym firmy fundują zwykle dla najbiedniejszych uczniów (np. 5 proc.) darmowe ubezpieczenia. Przeważnie ubezpieczenie obejmuje okres od 1 września jednego roku do początku września następnego. W dobrych umowach dzieci i młodzież są pod ochroną przez całą dobę, niezależnie od tego, gdzie akurat się znajdują - w szkole, na lekcjach, na boisku czy na podwórku albo na wakacjach. Ale może się zdarzyć (zwłaszcza gdy składka jest bardzo niska), że ochrona została ograniczona do czasu, w którym uczeń jest w szkole na lekcjach. Dlatego jeśli dziecko chodzi na dodatkowe zajęcia, np. do domu kultury, klubu, powinniśmy się dowiedzieć, czy te instytucje mają podpisaną umowę NNW i na jakich warunkach, a jeśli nie, to warto dodatkowo ubezpieczyć swoją pociechę. Co musi szkoła? Gdy dojdzie do wypadku, szkoła powinna przede wszystkim wezwać lekarza, a w miarę możliwości udzielić także pierwszej pomocy. Ponadto o każdym wypadku dyrektor szkoły lub upoważniony przez niego pracownik musi powiadomić rodziców oraz organ prowadzący szkołę (np. gminę). Miejsce nieszczęśliwego zdarzenia powinno zostać natychmiast zabezpieczone, a powołany przez dyrektora zespół powypadkowy ma obowiązek sporządzenia protokołu powypadkowego (bez niego zwykle nie ma możliwości dochodzenia odszkodowania). Poszkodowany uczeń (lub jego rodzice, jeśli jest niepełnoletni) powinien się z nim zapoznać, a jeśli ma zastrzeżenia do ustaleń, w ciągu 7 dni od daty jego otrzymania może je zgłosić przewodniczącemu zespołu powypadkowego (ustnie lub pisemnie) - np. jeśli uważa, że nie zostały uwzględnione wszystkie dowody niezbędne do ustalenia stanu faktycznego. Zastrzeżenia rozpatruje organ prowadzący szkołę. Może on zlecić dotychczasowemu zespołowi przeprowadzenie określonych czynności, a także powołać nowy zespół. Co powinni sprawdzić rodzice? Rodzice przede wszystkim powinni sprawdzić, w jakiej firmie ubezpieczeniowej uczniowie są ubezpieczeni i jaki jest zakres tej ochrony. Szkoła na ogół pomaga w zgłoszeniu szkody i złożeniu wniosku, ale problem polega na tym, że często uszkodzenia ciała dziecka są poważne, natomiast odszkodowania niewysokie - np. 6 tys. zł w przypadku 100 proc. uszczerbku na zdrowiu, gdy dziecko po wypadku jest "rośliną". Często też niektóre rodzaje urazów są wyłączone z ubezpieczenia, np. są odszkodowania za zwichnięcia, złamania, poparzenia, a nie ma za uszkodzenia organów wewnętrznych. Sprawdź polisę- Przeczytaj umowę. - Sprawdź kwotę maksymalnego odszkodowania. - Sprawdź, czy odszkodowanie jest wypłacane za konkretny uraz czy za każdy procent uszczerbku na zdrowiu. - Dowiedz się, jaki jest zakres ubezpieczenia - czy obejmuje tylko wypadki na terenie szkoły, czy także poza nią. Poszkodowanemu uczniowi przysługuje:- jednorazowe odszkodowanie, czyli określona kwota pieniędzy na wydatki związane z wypadkiem; - renta, gdy uczeń utracił całkowicie lub częściowo zdolność do pracy zarobkowej albo zwiększyły się jego potrzeby lub zmniejszyły widoki na przyszłość; - zadośćuczynienie pieniężne za doznaną krzywdę. Nie tylko odszkodowanie Bywa i tak, że nawet maksymalne odszkodowanie z podstawowego ubezpieczenia nie wystarcza na leczenie i rehabilitację. Jeśli do nieszczęścia doszło z winy szkoły, poszkodowany uczeń może domagać się także zadośćuczynienia, odszkodowania i renty na podstawie przepisów kodeksu cywilnego. Szkoła ponosi odpowiedzialność za wypadek, jeżeli nie dopełniła swoich obowiązków, czyli nie dopilnowała uczniów albo nie zapewniła im dostatecznej opieki. Jej odpowiedzialność nie kończy się z chwilą zakończenia lekcji, ale rozciąga się na przerwy czy pozalekcyjne zajęcia dodatkowe. Uczeń, który na terenie szkoły doznał urazu, np. złamał rękę, poniósł szkodę i może domagać się jej naprawienia, żądając stosownego odszkodowania z tytułu ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej. Oprócz odszkodowania poszkodowany może liczyć na zadośćuczynienie, a czasem i na rentę wyrównawczą. Pozew do sądu cywilnego może złożyć uczeń albo jego rodzice. Powództwo należy złożyć przeciwko organowi prowadzącemu szkołę czy placówkę, w której doszło do wypadku. Dowiedz się, jak zgłosić wypadek dziecka - Jeśli dojdzie do wypadku w szkole albo w drodze do i ze szkoły, należy o nim powiadomić nauczyciela wychowawcę, pielęgniarkę szkolną oraz dyrektora szkoły. Sekretarz szkoły wpisuje zdarzenie do Rejestru wypadków uczniów. - Natychmiast zgłosić się z dzieckiem do lekarza i zastosować się do jego zaleceń. - Rodzice ucznia powinni gromadzić dokumentację lekarską dotyczącą przebiegu leczenia i innych skutków wypadku. - Wniosek o odszkodowanie i informacje o wymaganych przez ubezpieczyciela dokumentach rodzice mogą otrzymać w sekretariacie szkoły. - Wypełniony druk zgłoszenia szkody wraz z dokumentacją lekarską należy złożyć w szkole, żeby potwierdzić opłacanie składki ubezpieczeniowej i prawo do odszkodowania. - Podpisane przez dyrektora szkoły dokumenty rodzice (opiekunowie dziecka) wysyłają lub składają osobiście w firmie ubezpieczeniowej. Co roku w polskich szkołach dochodzi do około 100 tys. wypadków, w których poszkodowani są uczniowie. Oczywiście idealnie byłoby, gdyby nigdy nic się nie zdarzyło, ale wszystkiego nie można przewidzieć. Dlatego lepiej dmuchać na zimne i wcześniej zadbać o to, by ograniczyć negatywne skutki nieszczęśliwego wypadku w szkole. Za następstwo nieszczęśliwego wypadku uważa się nagłe uszkodzenie ciała lub zakłócenie funkcjonowania organizmu wywołane przyczyną zewnętrzną powodujące trwały uszczerbek na zdrowiu lub śmierć. W przypadku ubezpieczenia uczniów chodzi o wypadek, do którego doszło w czasie pozostawania ucznia pod opieką szkoły - i to zarówno na terenie szkoły, jak i np. podczas wycieczki czy wyjazdu na zieloną szkołę. Najczęściej uczniowie są ubezpieczeni w ramach tzw. ubezpieczenia grupowego NNW, czyli następstw nieszczęśliwych wypadków. Nie wszyscy jednak wiedzą, że takie ubezpieczenie nie jest obowiązkowe i zależy od woli rodziców. Jeśli rodzice na nie się zgadzają, wówczas szkoła zawiera umowę z wybraną firmą ubezpieczeniową. Niska składka - niskie odszkodowanie Warunki i zakres ubezpieczenia, które wykupuje szkoła, zależą od ustaleń pomiędzy nią i ubezpieczycielem. Natomiast wysokość odszkodowania jest uzależniona od stopnia trwałego uszczerbku na zdrowiu oraz sumy ubezpieczenia. Niestety, przeważnie składka ubezpieczeniowa jest niewysoka, żeby jak najwięcej rodziców mogło ją opłacić, a to przekłada się na niską sumę ubezpieczenia oraz wysokość odszkodowania, gdy dojdzie do wypadku w szkole. Dzieci, których rodzice są w trudnej sytuacji materialnej, czasami nie muszą opłacać składki, bo przy ubezpieczeniu grupowym firmy fundują zwykle dla najbiedniejszych uczniów (np. 5 proc.) darmowe ubezpieczenia. Przeważnie ubezpieczenie obejmuje okres od 1 września jednego roku do początku września następnego. W dobrych umowach dzieci i młodzież są pod ochroną przez całą dobę, niezależnie od tego, gdzie akurat się znajdują - w szkole, na lekcjach, na boisku czy na podwórku albo na wakacjach. Ale może się zdarzyć (zwłaszcza gdy składka jest bardzo niska), że ochrona została ograniczona do czasu, w którym uczeń jest w szkole na lekcjach. Dlatego jeśli dziecko chodzi na dodatkowe zajęcia, np. do domu kultury, klubu, powinniśmy się dowiedzieć, czy te instytucje mają podpisaną umowę NNW i na jakich warunkach, a jeśli nie, to warto dodatkowo ubezpieczyć swoją pociechę. Co musi szkoła? Gdy dojdzie do wypadku, szkoła powinna przede wszystkim wezwać lekarza, a w miarę możliwości udzielić także pierwszej pomocy. Ponadto o każdym wypadku dyrektor szkoły lub upoważniony przez niego pracownik musi powiadomić rodziców oraz organ prowadzący szkołę (np. gminę). Miejsce nieszczęśliwego zdarzenia powinno zostać natychmiast zabezpieczone, a powołany przez dyrektora zespół powypadkowy ma obowiązek sporządzenia protokołu powypadkowego (bez niego zwykle nie ma możliwości dochodzenia odszkodowania). Poszkodowany uczeń (lub jego rodzice, jeśli jest niepełnoletni) powinien się z nim zapoznać, a jeśli ma zastrzeżenia do ustaleń, w ciągu 7 dni od daty jego otrzymania może je zgłosić przewodniczącemu zespołu powypadkowego (ustnie lub pisemnie) - np. jeśli uważa, że nie zostały uwzględnione wszystkie dowody niezbędne do ustalenia stanu faktycznego. Zastrzeżenia rozpatruje organ prowadzący szkołę. Może on zlecić dotychczasowemu zespołowi przeprowadzenie określonych czynności, a także powołać nowy zespół. Co powinni sprawdzić rodzice? Rodzice przede wszystkim powinni sprawdzić, w jakiej firmie ubezpieczeniowej uczniowie są ubezpieczeni i jaki jest zakres tej ochrony. Szkoła na ogół pomaga w zgłoszeniu szkody i złożeniu wniosku, ale problem polega na tym, że często uszkodzenia ciała dziecka są poważne, natomiast odszkodowania niewysokie - np. 6 tys. zł w przypadku 100 proc. uszczerbku na zdrowiu, gdy dziecko po wypadku jest "rośliną". Często też niektóre rodzaje urazów są wyłączone z ubezpieczenia, np. są odszkodowania za zwichnięcia, złamania, poparzenia, a nie ma za uszkodzenia organów wewnętrznych. Sprawdź polisę- Przeczytaj umowę. - Sprawdź kwotę maksymalnego odszkodowania. - Sprawdź, czy odszkodowanie jest wypłacane za konkretny uraz czy za każdy procent uszczerbku na zdrowiu. - Dowiedz się, jaki jest zakres ubezpieczenia - czy obejmuje tylko wypadki na terenie szkoły, czy także poza nią. Poszkodowanemu uczniowi przysługuje:- jednorazowe odszkodowanie, czyli określona kwota pieniędzy na wydatki związane z wypadkiem; - renta, gdy uczeń utracił całkowicie lub częściowo zdolność do pracy zarobkowej albo zwiększyły się jego potrzeby lub zmniejszyły widoki na przyszłość; - zadośćuczynienie pieniężne za doznaną krzywdę. Nie tylko odszkodowanie Bywa i tak, że nawet maksymalne odszkodowanie z podstawowego ubezpieczenia nie wystarcza na leczenie i rehabilitację. Jeśli do nieszczęścia doszło z winy szkoły, poszkodowany uczeń może domagać się także zadośćuczynienia, odszkodowania i renty na podstawie przepisów kodeksu cywilnego. Szkoła ponosi odpowiedzialność za wypadek, jeżeli nie dopełniła swoich obowiązków, czyli nie dopilnowała uczniów albo nie zapewniła im dostatecznej opieki. Jej odpowiedzialność nie kończy się z chwilą zakończenia lekcji, ale rozciąga się na przerwy czy pozalekcyjne zajęcia dodatkowe. Uczeń, który na terenie szkoły doznał urazu, np. złamał rękę, poniósł szkodę i może domagać się jej naprawienia, żądając stosownego odszkodowania z tytułu ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej. Oprócz odszkodowania poszkodowany może liczyć na zadośćuczynienie, a czasem i na rentę wyrównawczą. Pozew do sądu cywilnego może złożyć uczeń albo jego rodzice. Powództwo należy złożyć przeciwko organowi prowadzącemu szkołę czy placówkę, w której doszło do wypadku. Dowiedz się, jak zgłosić wypadek dziecka- Jeśli dojdzie do wypadku w szkole albo w drodze do i ze szkoły, należy o nim powiadomić nauczyciela wychowawcę, pielęgniarkę szkolną oraz dyrektora szkoły. Sekretarz szkoły wpisuje zdarzenie do Rejestru wypadków uczniów. - Natychmiast zgłosić się z dzieckiem do lekarza i zastosować się do jego zaleceń. - Rodzice ucznia powinni gromadzić dokumentację lekarską dotyczącą przebiegu leczenia i innych skutków wypadku. - Wniosek o odszkodowanie i informacje o wymaganych przez ubezpieczyciela dokumentach rodzice mogą otrzymać w sekretariacie szkoły. - Wypełniony druk zgłoszenia szkody wraz z dokumentacją lekarską należy złożyć w szkole, żeby potwierdzić opłacanie składki ubezpieczeniowej i prawo do odszkodowania. - Podpisane przez dyrektora szkoły dokumenty rodzice (opiekunowie dziecka) wysyłają lub składają osobiście w firmie ubezpieczeniowej.
Nauczyciele mnie nie bronili przed hejtem, a zdarzało się, że na mnie sami krzyczeli. W żadnej szkole, w jakiej byłem, nie udało mi się spotkać prawie żadnego nauczyciela, który by mi pomógł, niektórzy wręcz sami mnie poniżali. Uspokajający chwyt kolanem do podłogi. Magda: Kiedy syn był przebodźcowany, chował się np. pod
Witam Panią! Siedmiolatek jest jeszcze za mały na ocenę skutków wpływu społecznego. Z Pani opisu wynika, że chłopiec jest raczej nieśmiały i lekko wycofany z kontaktów z rówieśnikami. Dlatego istnieje niebezpieczeństwo, że wchodząc wreszcie do grupy osób, które go akceptują, będzie gotowy zrobić dla nich bardzo wiele, byleby nie stracić akceptacji z ich strony, która w tej sytuacji jest dla niego niezwykle ważna. Ze względu na powyższe myślę, że izolacja od tych chłopców jest dobrym pomysłem, ale nie rozwiązuje ona całkowicie problemu, gdyż syn i tak spotyka się z nimi w szkole. Dlatego sugerowałabym, aby umówiła się Pani na rozmowę z rodzicami pozostałych dwóch chłopców i wspólnie z nimi zastanowiła się nad rozwiązaniem problemu 'szkolnego rozbrykania'. Ważna jest tutaj ocena rzeczywistego negatywnego wpływu tych chłopców na Pani syna. Mam na myśli to, czy pochodzą oni z tzw. rodzin dysfunkcyjnych i dysfunkcyjne wzorce wyniesione z ich domów są na tyle silne, że nie rokują oni poprawy w ramach edukacji szkolnej. Czy może są to chłopcy, którzy po prostu zmagają się z kolejnym etapem rozwoju, przejawiając go swoistą forma buntu. Jeśli prawdziwym okarze się pierwszy wariant, sugerowałabym, aby udała się Pani na rozmowę do wychowawcy klasy i poprosiła o interwencję. Natomiast przy drugim wariancie, myślę, że wystarczy rozmowa i współpraca z rodzicami pozostałych chłopców. Proszę też pamiętać, że silniejszą bronią od kar są nagrody. Dlatego zachęcam do nagradzania synka za każdy nawet najmniejszy przejaw porządanego zachowania. Ważny jest też czas poświęcony synowi i partnerska rozmowa. Jeśli syn będzie czuł się przez Państwa szanowany i traktowany poważnie, chętniej będzie z Państwem rozmawiał i negocjował, niż się buntował. Z tego względu radziłabym unikać oceniania i krytykowania chłopca, a raczej wskazywać na efekty jego zachowania i wspólnie z nim zastanawiać się nad ich konsekwencjami. Być może dobrym rozwiązaniem w Państwa sytuacji byłoby ustalenie zasad obowiązaujących w domu i poza nim oraz konsekwencji ich łamania. Ważne jest, aby te zasady były przestrzegane przez wszystkich domowników i aby wszyscy ponosili takie same konsekwencje ich łamania. Namawiałabym Panią również do umówienia się na wizytę u psychologa dziecięcego, który poinstruuje Panią, w jaki sposób rozwijać umiejętności społeczne u synka. Im synek będzie się pewniej czuł w towarzystwie rówieśników, tym będzie mniej podatny na negatywny wpływ poszczególnych kolegów. Pozdrawiam.
7 Z. Słobodzian, Zanim dziecko rozpocznie naukę w szkole, Warszawa 1977, s. 8. 8 E. Gruszczyk-Kolczyńska, E. Zielińska, Zajęcia dydaktyczno-wyrównawcze dla dzieci, które rozpoczną naukę w szkole, Warszawa 2009, s. 7–8. 9 M. Majchrzak, Edukacja sześciolatka w szkole w świetle przeprowadzonych
W życiu każdego rodzica prędzej czy później nadchodzi taka chwila, kiedy zadaje sobie pytanie: jak usprawiedliwić nieobecność dziecka w szkole? W związku z tym przygotowałam dla Was kompendium wiedzy na ten temat, bo jednak szkoły często stosują w tym zakresie swoje własne procedury, które nie zawsze są zgodne z prawem… Jak to jest z usprawiedliwianiem nieobecności dziecka w szkole? Często szkoły stosują swoje wewnętrzne regulaminy, w których określone jest kto i na jakich zasadach może usprawiedliwić nieobecność dziecka w szkole. Niektóre placówki odmawiają usprawiedliwiania nieobecności wynikających z wyjazdów w trakcie roku szkolnego albo z powodu sytuacji rodzinnej (najbardziej hardkorowa akcja, o której słyszałam dotyczyła konieczności dostarczenia do szkoły aktu zgonu dziadka, aby usprawiedliwić nieobecność dziecka w dniu pogrzebu). Znam też przypadki, gdy szkoły w przypadku chorób trwających dłużej niż 3 dni wymagały od rodziców przedstawienia zwolnienia lekarskiego, ponieważ te podpisane przez rodziców nie były honorowane. Czy szkoła ma prawo żądać od rodzica zaświadczenia lekarskiego? W Polsce nauka jest obowiązkowa do ukończenia przez dziecko 18. roku życia i tym samym rodzice lub opiekunowie prawni są zobowiązani do zapewnienia regularnego uczęszczania dziecka na zajęcia. Usprawiedliwianie nieobecności również wchodzi w zakres władzy rodzicielskiej. Rodzic nie ma obowiązku dostarczenia do szkoły zwolnienia lekarskiego, ponieważ w polskim systemie prawnym brakuje przepisów mogących stanowić podstawę prawną warunku przedstawiania zaświadczenia lekarskiego w celu usprawiedliwiania nieobecności dziecka na zajęciach (krótko mówiąc – lekarze nie mają obowiązku takiego zaświadczenia wydać). A co z uczniami, którzy są już pełnoletni? W moim liceum honorowane były wyłącznie zwolnienia wystawione przez rodziców (a przynajmniej tak było w mojej klasie). Wyjątek stanowiły dwie osoby, które ze względu na sytuację rodzinną mogły usprawiedliwiać się same – byłam to ja (z racji posiadania dziecka) oraz kolega, który mieszkał sam, ponieważ jego rodzice pracowali poza krajem. Tymczasem zgodnie z prawem nieobecność na zajęciach szkolnych uczniów pełnoletnich mogą usprawiedliwiać sami uczniowie. Wynika to z faktu, że w momencie uzyskania pełnoletności władza rodzicielska ustępuje, a zatem uprawnienia i obowiązki pozostające w jej zakresie (w tym usprawiedliwianie nieobecności w szkole) wykonuje od tej chwili osobiście osoba pełnoletnia. Prawo a regulamin wewnętrzny szkoły Akty prawa wewnętrznego ( statuty i regulaminy) nie mogą pozostawać w sprzeczności z powszechnie obowiązującymi źródłami prawa – ustawami, rozporządzeniami etc. Tym samym ani statut szkoły, ani jej regulamin nie mogą w żaden sposób ingerować w zakres władzy rodzicielskiej ani w zakres uprawnień osoby pełnoletniej. To oznacza, że usprawiedliwienie nieobecności na zajęciach szkolnych jest obowiązkiem rodzica lub pełnoletniego ucznia, a nie lekarza. Szkoła może zatem co najwyżej określić formę i termin dostarczenia usprawiedliwienia. Dla przykładu – ja sama po raz pierwszy spotkałam się w Warszawie z możliwością usprawiedliwienia nieobecności eM ustnie lub poprzez wiadomość w Librusie, ponieważ w Toruniu wszystkie usprawiedliwienia musiały mieć formę pisemną, która pozwoliłaby na dołączenie ich do akt ucznia (więc odpadało pisanie usprawiedliwień w zeszycie). Czy szkoła ma prawo odmówić przyjęcia usprawiedliwienia od rodziców? Rodzice ponoszą pełną odpowiedzialność za dziecko do czasu ukończenia przez nie 18. roku życia. Tym samym w ramach władzy rodzicielskiej mogą samodzielnie decydować o nieobecności dziecka w szkole (np. z powodu złego samopoczucia, choroby albo sytuacji rodzinnej). Trzeba jednak pamiętać o konieczności realizacji obowiązku szkolnego. Jeśli rodzic nie jest w stanie o to zadbać to mamy do czynienia z przesłanką do ograniczenia władzy rodzicielskiej. W sytuacji, kiedy dyrektor szkoły podejrzewa rodzica o nadużywanie zwolnień, a tym samym – o naruszenie ciążącego na nim ustawowego obowiązku dbania o regularne uczestnictwo dziecka w zajęciach, wówczas szkoła może zawiadomić odpowiednie organy, które powinny sprawdzić sytuację rodzinną dziecka. Oczywiście najpierw sprawa powinna być wyjaśniona z rodzicami i umówmy się – nikt nie będzie wzywał opieki społecznej do rodziny, która zabrała dziecko na urlop w trakcie roku szkolnego. No chyba, że takie wyjazdy będą miały miejsce co miesiąc, a rodzic nie dopilnuje, aby dziecko nadrabiało później zaległości. Jeśli więc rodzice nie chcą być wzywani do składania dodatkowych wyjaśnień to powinni w usprawiedliwieniu uwzględniać powód nieobecności dziecka, oczywiście bez zbędnego wdawania się w szczegóły. Czy szkoła może odmówić przyjęcia usprawiedliwienia od pełnoletniego ucznia? Usprawiedliwienie złożone przez pełnoletniego ucznia podlega ocenie nauczyciela. Ocena ta jest dokonywana zgodnie ze statutem szkoły, w oparciu o doświadczenie zawodowe i życiowe nauczyciela oraz znajomość sytuacji ucznia. Nauczyciel nie ma obowiązku uznać usprawiedliwienie, o ile stwierdzi, że nie uzasadnia ono wystarczająco powodu opuszczenia zajęć lekcyjnych. Temat jest dyskusyjny, ale z drugiej strony – pełnoletni uczniowie to osoby dorosłe i (przynajmniej teoretycznie) w pełni świadome konsekwencji wynikających z nie pojawiania się w szkole. Co więcej – nie podlegają już obowiązkowi edukacji. To trochę tak jak z pracą – jeśli powiem szefowi, że nie pojawiłam się w biurze, bo musiałam wybrać się na pogrzeb członka rodziny lub rozłożyła mnie choroba to nikt nie będzie robił mi problemów. Ale jeśli usprawiedliwię się nagłą potrzebą wybrania się do kina (i to na seans w środku dnia)… no to sorry. Nawiasem mówiąc – kiedy pracowałam w call center, pracownicy wymyślali najróżniejsze wymówki dotyczące nieobecności w pracy, a najciekawsze z nich trafiały na tablicę ogłoszeń (oczywiście anonimowo). Poniżej macie przykład, który do dziś utkwił mi w pamięci: “Przepraszam, ale nie mogę się pojawić w dniu dzisiejszym w pracy, ponieważ moja dziewczyna dostała okres i muszę zostać w domu jako wsparcie duchowe w tych trudnych dla niej chwilach”. Jeśli uważacie ten wpis za wartościowy, to będzie mi miło jeśli udostępnicie go dalej. Być może zawarta w nim wiedza przyda się komuś z Waszych znajomych.
. w67sjt754r.pages.dev/64w67sjt754r.pages.dev/59w67sjt754r.pages.dev/149w67sjt754r.pages.dev/337w67sjt754r.pages.dev/170w67sjt754r.pages.dev/154w67sjt754r.pages.dev/314w67sjt754r.pages.dev/391w67sjt754r.pages.dev/135
niedopilnowanie dziecka w szkole