2022-10-02 - Explore Alicja's board "Modlitwa" on Pinterest. See more ideas about modlitwa, wiara, modlitwy katolickie.
Życie świętych to gotowe scenariusze filmowe. „Od kapłana szatana do Apostoła Różańca” – tak nieprawdopodobnie brzmi tytuł biografii bł. Bartola Longo, Bożego szaleńca, który w Pompejach wzniósł różańcowe sanktuarium To postać wciąż mało znana w Polsce. A przecież to dzięki jego inicjatywie w 1883 roku papież Leon XIII ustanowił październik miesiącem modlitwy różańcowej. Bartolo Longo – zdolny adwokat, przez 1,5 roku czynny satanista, a po nawróceniu wielki społecznik i miłośnik Różańca, został beatyfikowany przez Jana Pawła II 26 października 1980 roku. Papież nazwał go wtedy „wzorem dla współczesnych świeckich katolików”. Jego życie wiąże się z Pompejami. Longo, nazywany Bratem Różańcem, zamienił wiejski, zaniedbany kościółek w jedno z najbardziej znanych na świecie sanktuariów Matki Bożej Różańcowej. Wokół tej świątyni, stojącej nieopodal słynnych wykopalisk, powstało miasto – Nowe Pompeje. Uwiedziony przez szatana W szatańskim opętaniu Longo trwał półtora roku. W tym czasie praktykował obrzędy, które były małpowaniem sakramentów świętych, zajmował się okultyzmem, organizował seanse spirytystyczne ze znanym neapolitańskim medium, brał udział w publicznych wystąpieniach antypapieskich inicjowanych przez wolnomularstwo. Długie wyniszczające posty, diaboliczne wizje, nasilająca się depresja, doprowadziły Bartola na skraj obłędu. Pomogli mu Przyjaciele Pewnego dnia zdawało mu się, że słyszy błagalny głos zmarłego ojca, który nawoływał go do powrotu do Boga. Zdesperowany poprosił o pomoc przyjaciela rodziny, profesora Vincenza Pepego, zwierzając mu się ze swojego opłakanego stanu. Ten zaszokowany wyznaniem Bartola zapytał go wprost, czy chce umrzeć w przytułku dla obłąkanych i zostać potępiony na wieki? Bartolo zaprzeczył. Długie rozmowy z przyjacielem przekonały go do rezygnacji z satanizmu i opuszczenia sekty. Jednym z nich był Vincenco Pepe, nauczyciel, przyjaciel z rodzinnych stron, gorliwy katolik. Zdesperowany Longo zwierzył mu się pewnego dnia ze swojego opłakanego stanu. Profesor stanowczo wezwał biedaka „Wróć do Jezusa! Wróć do Boga!” i zaprowadził zagubionego studenta do dominikanina Alberta Radentego. Bartolo odważył się wyspowiadać, ale nie od razu uzyskał rozgrzeszenie. Doświadczony dominikanin spowiadał go prawie miesiąc. Wreszcie w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa w 1865 roku Bartolo Longo otrzymał rozgrzeszenie – narodził się na nowo. Parę lat później ten sam dominikanin przyjął go do III zakonu dominikańskiego, w którym Longo przybrał imię Brat Różaniec. Wyrzekam się spirytyzmu Równocześnie zaczął odbywać pokutę. Odwiedzał swoich byłych znajomych z sekty i próbował ich nawracać. Spotkał się jednak z wyśmiewaniem i drwiną. To go nie zniechęciło. Dalej publicznie wyrzekał się swoich błędów, chodząc po modnych kawiarniach i miejscach spotkań neapolitańskich studentów. Udał się także ostatni raz na seans spirytystyczny. Trzymając w dłoniach medalik Matki Bożej zawołał: „Wyrzekam się spirytyzmu, bo jest on tylko plątaniną kłamstw i błędów!” Kto propaguje Różaniec, będzie zbawiony Po nawróceniu Longo długo szukał swojej dalszej drogi. Uzyskał doktorat z prawa, początkowo chciał się ożenić. Potem myślał o powołaniu kapłańskim lub zakonnym. Jego duchowi przewodnicy podpowiadali, że Bóg chce od niego wielkich rzeczy. On jednak nie wiedział, czego konkretnie. Pomagał biednym i chorym w Neapolu. W domu Cateriny Volpicelli, założycielki Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca i przyszłej świętej, poznał swoją towarzyszkę życia i małżonkę, owdowiałą matkę pięciorga dzieci, hrabinę Mariannę de Fusco. Początkujący adwokat został administratorem dóbr hrabiny. Gdy zaczęły pojawiać się złośliwe plotki na temat ich przyjaźni, za radą papieża Leona XIII postanowili się pobrać, ale z zamiarem życia jak dobrzy przyjaciele. Pierwszy raz do Pompejów Longo wybrał się, aby uporządkować sprawy majątkowe hrabiny de Fusco. Widok nędzy materialnej i duchowej mieszkańców wsi podziałał na niego przygnębiająco. Co gorsza, podczas samotnego spaceru odezwały się w nim dawne koszmary. Sam tak to później opisał: „Pomimo pokuty wciąż gnębiła mnie myśl, że należę do szatana i nadal jestem jego niewolnikiem, a on oczekuje na mnie w piekle. Rozważając to popadłem w rozpacz i byłem bliski samobójstwa. Wtedy usłyszałem w moim sercu echo słów ojca Alberta, powtarzającego za Maryją: »Ten, kto propaguje mój Różaniec, będzie zbawiony«. Te słowa oświeciły moją duszę. Upadłem na kolana i zawołałem: »Jeżeli te słowa są prawdą, to osiągnę zbawienie, ponieważ nie opuszczę tej dzikiej krainy, dopóki nie rozszerzę tutaj Twojego Różańca«. W tym momencie rozległ się głos dzwonu kościoła parafialnego, obwieszczającego »Anioł Pański«. Było to jakby przypieczętowaniem mojej decyzji”. Sanktuarium obok ruin Życie Bartola związało się już odtąd na zawsze z doliną pompejańską. Wielu jej mieszkańców w ogóle nie znało modlitwy „Zdrowaś Maryjo”. Bartolo chodził od chaty do chaty, uczył modlitwy i rozdawał różańce. Zorganizował misje parafialne, powstało pierwsze Bractwo Różańcowe. Ciekawa jest historia cudownego obrazu Matki Bożej Różańcowej w Pompejach. Kiedy Longo odnalazł go w jakimś klasztorze w Neapolu, wizerunek nie dość że brzydki, to w dodatku był w opłakanym stanie. Jedna z sióstr stwierdziła: „Wydaje mi się, że ten obraz namalowano specjalnie po to, aby obrzydzić ludziom nabożeństwo Różańca”. Odnowiony obraz zawieszony w kościółku w pompejańskiej wiosce gromadzi jednak coraz więcej rozmodlonych ludzi, pojawiają się uzdrowienia. Longo za namową biskupa postanawia wybudować nową świątynię. Zostaje wzniesiona w ciągu 13 lat. Jednocześnie Bartolo rozwija wszechstronną działalność charytatywną i wydawniczą. Zakłada czasopisma „Różaniec” i „Nowe Pompeje”, w których głosi odezwy o potrzebie wychowywania dzieci więźniów. Buduje zakład dla sierot społecznych. Uczy ich rzemiosła i modlitwy. Wokół bazyliki powstają drukarnie, fabryki i szwalnie, stacja kolejowa, szpital, obserwatorium meteorologiczne i geodynamiczne. Wiadomości o zakładzie wychowawczym docierają do wielu więzień. Skazańcy ślą listy z prośbami o opiekę nad swymi dziećmi, a często nawracają się pod wpływem listów, modlitw i pobożności swoich dzieci. Longo mawiał: „Moim mistrzem w wychowaniu dzieci nie są sławni pedagodzy i ich szkoły, lecz sam Chrystus”. W pracy apostolskiej i charytatywnej adwokata wspomaga wiernie żona Marianna oraz lekarz z Neapolu Giuseppe Moscati, kanonizowany w 1987 roku. Podczas czterdziestoletniej pracy w Pompejach Longo stawał się raz po raz obiektem oskarżeń o defraudacje. Znosił to z godnością. W 1906 r. oddał swój osobisty majątek na rzecz Stolicy Apostolskiej. Zrzekł się nadanego mu przez papieża stanowiska zarządcy świątyni. Pracował wiernie przy sanktuarium do 85. roku życia. Kiedy zmarła jego żona, spadkobiercy hrabiny zajęli jej dom, wyrzucając z niego Bartola. Stary, schorowany człowiek bez grosza przy duszy został zmuszony do wyjazdu w rodzinne strony. Z okazji 50-lecia dzieł w Pompejach wrócił jednak do sanktuarium. Mieszkańcy zgotowali mu entuzjastyczne powitanie. Oczyszczony od wszystkich zarzutów, spędził tam ostatnie pół roku życia. Został pochowany w krypcie pod ukochanym obrazem Matki Bożej Pompejańskiej, której zawierzył i oddał wszystko. Ostatnie godziny Ostatnie godziny życia sędziwy adwokat spędził na modlitwie różańcowej, otoczony przez swoje ukochane pompejańskie sieroty. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Moim jedynym marzeniem jest zobaczyć Maryję, która mnie uratowała, i która mnie wyrwie z szatańskich sideł”. Więcej w książce: Bartolo Longo: „Cuda i łaski Królowej Różańca Świętego w Pompejach”. Poznań: Wydawnictwo Rosemaria, 2010. por. Marek Woś: Bartolo Longo. Od kapłana szatana do apostoła różańca 26 października 1980 r., ten były satanista, oddany konwertyta i społecznik, został wyniesiony na ołtarze. Jan Paweł II nazwał go „wzorem dla współczesnych świeckich katolików”. Obecnie trwa proces kanonizacyjny bł. Bartola Longa oraz proces beatyfikacyjny jego żony, Marianny de Fusco.
Koronka do Boga rzeczy niemożliwych Różaniec na którym odmawia się tę koronkę, różni się od zwykłego różańca tym, że jest 7 cząstek i 7 paciorków w każdej cząstce.
Na medaliku ze św. Agatą: O święta Agato, która odrzuciłaś niechcianych zalotników i cierpiałaś bolesne tortury dla oddania się Boskiemu Oblubieńcowi. Broń nas przed gwałtem i innymi atakami oraz uchronić nas przed rakiem piersi i innymi chorobami kobiet oraz wspieraj nas w pokonywaniu przeciwności. O święta Agato, dziewico i męczennico, módl się za nami teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen. Na 3 częściach po 3 paciorki każda: Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo… Chwała Ojcu… LW: 693
Prosimy Cię o Twoje miłosierdzie, o uzdrowienie naszych chorych dusz i ciał. Dla Ciebie Jezu nie ma rzeczy niemożliwych. Ty powiedziałeś: Jeśli Syn was wyzwoli, naprawdę będziecie wolni. Ty przyniosłeś nam nową wolność w Duchu Świętym, Ty wiesz co nam dolega, co nas boli, krępuje, zniewala, niepokoi i martwi.
W PIERWSZY CZWARTEK MIESIĄCA USŁYSZELIŚMY: "Jezus wsiadł do łodzi, przeprawił się z powrotem i przyszedł do swego miasta. I oto przynieśli Mu paralityka, leżącego na łożu. Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: „Ufaj, synu, odpuszczają ci się twoje grzechy”. (Mt 9, 1-3) I właśnie w ten dzień nasi Ubodzy Przyjaciele w czwórkę nieśli łoże z Tysiąclecia Górnego na Tysiąclecie Dolne, po drodze zmagając się ze swoimi ograniczeniami i słabościami, oraz różnego rodzaju przeszkodami... Nie było im łatwo... bo ciężar spory, mimo iż rozłożony na czwórkę... Ale dali radę bo byli w tym razem... I celem każdego było donieść je do wyznaczonego miejsca. A wiara w to, że dadzą radę sprawiła, że dali radę... W tym wszystkim pięknie zobrazowali nam również Ewangelię czytaną podczas Eucharystii Jak ważne jest wspólne przynoszenie Jezusowi tych, którzy sami nie potrafią do Niego przyjść... A dalszy ciąg historii był taki: "Akcja - przewozimy łóżka" do przystanku: Punkt Misyjny, a docelowo: Dom Życia w Góralach Dosłownie... od rana Pierwsze zostało przewiezione... UWAGA... Autobusem... kto, by pomyślał, ale u nas wszystko jest możliwe... Bo tak wyjątkowych Przyjaciół mamy, że co dla wielu jest nierealne, dla nich wykonalne A trudno o większy wóz niż autobus oczywiście dziękujemy również uprzejmemu kierowcy, który zgodził się na podróż naszego łóżka Dwa kolejne zmieściły się na dwa auta Czasem jak patrzymy na pewne rzeczy "z boku" to sami wychodzimy z podziwu, że udało się to wykonać, no ale... dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych i wiemy, że to On właśnie troszczy się o wszystko w Punkcie. Wiemy również, że posyła wspaniałych ludzi! Takie to były dni... I dziękujemy każdemu! Za każdą pomoc! Choć szczególnie dziękujemy czterem śmiałkom wiozącym łóżko autobusem A MOŻE TY TEŻ MASZ ŁÓŻKO, ALBO TWÓJ ZNAJOMY MA? MOŻE CHCESZ BY KOMUŚ JESZCZE POSŁUŻYŁO, BO JEST W DOBRYM STANIE? JEŚLI TAK, DAJ NAM ZNAĆ! POTRZEBUJEMY ŁÓŻEK LUB TAPCZANÓW, MOŻE TO BYĆ SAMAM RAMA ŁÓŻKA, A MOŻE BYĆ ŁÓŻKO DWUPIĘTROWE, WAŻNE ŻEBY BYŁO DLA OSOBY DOROSŁEJ. NASZE ŁÓŻKA W DOMU ŻYCIA JUŻ SIĘ WYSŁUŻYŁY I WYMIENIAMY JE NA NOWSZE :)
Cecha Boga, która ukazuje , że dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych---WSZECHMOC. Kujon135 Kujon135 14.01.2015 Religia Gimnazjum
Różaniec na którym odmawia się tę koronkę, różni się od zwykłego różańca tym, że jest 7 cząstek i 7 paciorków w każdej Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. medaliku: Wierzę w Boga…Na pierwszym dużym paciorku: Ojcze nasz…Na 3 małych paciorkach: Zdrowaś Maryjo…Chwała Ojcu…Na dużych paciorkach: Błogosławić będę Pana w każdym czasie, na ustach moich zawsze Jego chwała. (Ps 34, 2)Na 7 małych paciorkach: Dziękuję Panu, bo możliwe jest to, co wydaje się niemożliwe w moich każdej siódemce: Chwalę Cię, Panie, za Obecność w moim
Różaniec na żywo 24h. Matko proszę Cię o wstawiennictwo aby mój małżonek przestał pić. Aby moje dzieci miały normalny dom uwolniony od nałogów. Maryjo wyrwij mnie z nałogu i całą moją rodzinę ament.. Maryjo proszę Cię o uwolnienie mojego brata z nałogu pijaństwa aby mógł doświadczać radości z bycia trzeźwym.
W kościele pw. Trójcy Świętej w Rudniku nad Sanem odbyła się msza pogrzebowa księdza Czesława Wali, twórcy Sanktuarium Maryjnego w Kałkowie Godowie. Ksiądz infułat urodził się w tym miasteczku i spędził w nim ostatnie lata przewodniczył abp Wacław Depo, metropolita częstochowski, a koncelebrowali biskup sandomierski Krzysztof Nitkiewicz i biskup pomocniczy diecezji radomskiej Piotr uroczystości pogrzebowych odczytany został list Prezydenta RP Andrzeja Dudy, który napisał, że w ciągu 55 lat posługi duszpasterskiej ksiądz infułat dał wspaniałe świadectwo, że dla człowieka kierującego się wskazaniami Ewangelii nie ma rzeczy niemożliwych.– Dzięki swojej serdeczności i determinacji potrafił pokonywać największe przeciwności. Zjednywał przeciwników, przekonywał wątpiących, umacniał słabych. W czasach zniewolenia tworzył oazę wolności, gdzie tysiące Polaków doświadczało swobody i napełniało się nadzieją na pełne wyzwolenie – napisał prezydent Andrzej przewodniczył abp Wacław Depo, metropolita częstochowski. Hierarcha powiedział w homilii, że teraz gdy bombardowani jesteśmy wieloma informacjami i zagrożeniami, jak choćby pandemia koronawirusa, tak naprawdę potrzeba nam stałej świadomości tego, że od Boga wyszliśmy i do Boga idziemy, bo do niego należymy przez krew niektóre epizody z życia księdza infułata. Urodził się w rodzinie, która zadbała o jego religijność. Realizacja powołania nie była łatwa, ponieważ choroba płuc odezwała się już na etapie studiów seminaryjnych. Abp Wacław Depo był w seminarium, gdy po raz pierwszy spotkał księdza Czesława. Hierarcha wspomniał widok, gdy zastał go w szczerym polu, obok kapliczki, modlącego się tam razem z grupką dzieci. Taki był początek jego wielkiego dzieła, czyli Sanktuarium Maryjnego, które potem powstało w tym miejscu. Abp dodał, że przez całe życie ksiądz Czesław Wala odnosił się do wstawiennictwa Maryi i podkreślał jej pomoc. Cechował się otwartością serca, chęcią dzielenia się przysłowiową kromką chleba, był przejrzysty w pełnym tego słowa znaczeniu, nawet firanek nie miał u siebie – dodał abp Wacław przypomniał wielki dorobek księdza infułata, do którego należy zainicjowanie budowy ośrodka dla osób niesłyszących, dzięki któremu niepełnosprawni będą mieli należytą opiekę i możliwość rozwoju. Ośrodek budowany jest w Rudniku nad Depo przypomniał w homilii najważniejsze osiągnięcia księdza infułata Czesława Wali, w tym wybudowanie Sanktuarium Maryjnego w Kałkowie-Godowie.– Wszyscy dziwili się skąd taki plan, nawet zarzucano mu, że wymyślił sobie sanktuarium. On zawsze mówił, że to jest sprawa Maryi, zawierzył jej i powstało miejsce, które gromadzi pielgrzymów i to jest cudowne – powiedział abp wielką miłość do Ojczyzny, którą kierował się ks. Czesław Wala. Takiej postawy uczył kleryków i innych młodych ludzi podczas katechez .– Jego umiłowanie ojczyzny i odpowiedzialność za nią jest dla nas zobowiązaniem. Dlatego dziękujemy Bogu za jego osobę, jego dzieła niech będą zawsze wdzięczną pamięcią o jego postawie i jego zawierzeniu Panu Bogu we wszystkim – stwierdził abp Wacław sandomierski Krzysztof Nitkiewicz powiedział, że zmarł wielki człowiek. W jego postawie ujmuje troska o osoby niepełnosprawne, zwłaszcza głuchonieme.– Wspierał je duchowo i materialnie. Organizował spotkania i miejsca pracy. Projekt powstania takiego centrum dla niepełnosprawnych z tymi dysfunkcjami realizował właśnie tutaj w Rudniku. Specjalnie do prowadzenia tej placówki sprowadził siostry zakonne z Włoch. On nas zainspirował w diecezji sandomierskiej do stworzenia struktur pod potrzeby pracy z osobami głuchoniemymi. Jego dorobek musi mieć kontynuatorów – powiedział biskup niżański Adam Mach stwierdził, że społeczność lokalna żegna z wielki żalem i smutkiem księdza Czesława Walę.– Zmarł wielki rudniczanin i patriota, który cały swój majątek przekazał potrzebującym. Mimo że przez wiele lat pracował na ziemi świętokrzyskiej, nie mniej jednak pamięć o nim w naszych stronach jest i będzie podtrzymywana – dodał samorządowiec .Cały kościół wypełniony był po brzegi wiernymi. Była delegacja NSZZ Solidarność, a także poczty sztandarowe jednostek OSP. Były władze samorządowe miasta i powiatu. Honorową wartę przy trumnie pełnili członkowie Komandorii Podkarpackiej Orderu św. Stanisława w uroczystości pogrzebowe odbywać się będą w Kałkowie Godowie. Od godziny potrwa czuwanie z koronką do Bożego Miłosierdzia. Później rozpocznie się modlitwa indywidualna z programem słowno-muzycznym. Parafianie będą mogli pożegnać się z duchownym na mszy o Ta modlitwa zaplanowana jest jeszcze na kilka godzin w nocy, do sobotę od będzie trwało czuwanie przy trumnie, a przed ciało zostanie przeniesione do ołtarza polowego, gdzie odbędzie się msza pogrzebowa. Po niej ciało spocznie w dolnym kościele w Kałkowie.
Koronka do Ducha Świętego i Jego siedmiu darów, to skuteczna, codzienna modlitwa prośby o dary Ducha Św. Ułożona przez o. Mirosława Piątkowskiego SVD w 1994
Chciałabym podzielić się z wami moim świadectwem. Uwierzcie mi iż dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Odmówiłam już w sumie 9 nowenn. Większość odmawiałam w intencji mojej mamy. Otóż moja mama trafiła do szpitala nie wiedząc że jest już po dwóch zawałach. Natychmiast skierowano ją na operacje,na bajpasy. Sama operacja powiodła się ale w mostek wdało się powikłanie. Mostek nie goił się. Mama z dnia na dzień czuła się coraz gorzej. Nie mogła przyjmować leków,ciągle wymiotowała. Łącznie spędziła rok w dwóch szpitalach w Warszawie. Po przewiezieniu mamy do drugiego szpitala,zdecydowałam że zacznę odmawiać nowennę. Wtedy mamę męczyła straszliwa biegunka. Lekarze załamywali ręce jak zamknąć ten mostek… Rozpoczęłam odmawiać nowennę ma dwa dni wcześniej zanim mam trafiła na ojom. Stan mamy tak się pogorszył że lekarze twardo mi komunikowali iż mama żyć nie będzie…A ja trwałam w modlitwie mimo iż początkowo stan w ogóle nie poprawiał sie. 50 dni agoni A ja wierzyłam że stan poprawi się. Uwierzcie mi że zaczynając nowennę nie myślałam o tym kiedy ja zaczynam. Cześć blagalną skończyłam 3 maja A część dziękczynna na dzień przed Bożym Ciałem. Podczas odmawiania już drugiej nowenny za mamę część blagalną skończyłam w święto Matki Bożej nieustającej pomocy i tego dnia miałam obraz w domu. Stan mamy z dnia na dzień poprawiał się. Mama czuła się coraz lepiej. Największy cud jaki się stał to jak wspomniałałam wcześniej,Lekarze nie wiedzieli jak zamknąć ten mostem. Ciało mamy na ojomie było w takim stanie że mdms gniła żywcem…dosłownie gniła. Pewnego dni pytajac o mostek słyszę od lekarzy…”Mostek sam się goi. Z punktu widzenia medycznego nie ma takiej możliwości…to cud ” Mama od roku jest w domu. Uczyłyśmy się chodzić na nowo. Miała nie żyć A żyje i wraca do zdrowia. Módlcie się Matka Boża słyszy błagania. Nie poddawajcie się mimo przeciwności. To co opisałam to skrót…mogłabym książkę napisać. Odmówiłam również nowenny w swojej sprawie. Jeszcze nie zostały wysłuchane ale wierzę że Matka Boża ma swój plan. Nie ustawajcie w modlitwie. Szczęść Boże StartŚwiadectwa o nowennie pompejańskiejIlona: Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych
. w67sjt754r.pages.dev/107w67sjt754r.pages.dev/167w67sjt754r.pages.dev/248w67sjt754r.pages.dev/108w67sjt754r.pages.dev/64w67sjt754r.pages.dev/382w67sjt754r.pages.dev/188w67sjt754r.pages.dev/68w67sjt754r.pages.dev/256
koronka do boga rzeczy niemożliwych